mgłębie rozwarte nad lasem czyhające paszcze tu mech z bólu zmilkły tam gałąź sucha mu z podziwu – – zaklaszcze –
wiatr przeszłe wieki spowiada sikorka w soczystość liści się wtula pod nimi ktoś dżdżu korale na piersi układa chichocze i pląsa w najlepsze panna Betula
cień wystraszony wygląda spoza wścibskiego imienia pogłosu gdzie się spłoszyła?… gdzie wrosła jej brzoza fioletowym pantoflem wrzosu?
stado jeżyn podrywa się z cierni słońca dzicy pobratymcy ją przede mną tają! głusza zewsząd nie wierzy pająk – mówią – to był pająk
nieustannie widzę jak na chrobotku stópkę zadziera i się kołysze źdźbła traw szumią bajki że sypia sobie w cytadeli z szyszek i ćmy rozwiesza na zielonym płotku
co widziałam, czy czułam czy wyznać komu? – – myślinem tym się opatulam w piaszczystej drodze do domu
|