Strona główna | Mapa serwisu | English version
 
Poezja > Roślinnienie > Cotidie morimur*

Cotidie morimur*
Nie pamiętam już tamtego widoku,
od którego otworzyły się moje oczy,
ale one z każdym śmiałym kolorem,
każdą nową twarzą zobaczoną
coraz bardziej zapadają na ciemność.

Głowy nie dam, co mi jako pierwsze
poszło w smak, ale wiem, że w dniu,
kiedy do imentu będę pochłonięta
degustacją świata, trafi się ni stąd
ni z owąd zupełnie mdły kawałek.

Mogę nie być pewna zapachu,
który w obecności podarował mi
umiejętność przeczuwania sąsiedztwa
kwiatów i ciał, innych niż własne,
a im większa moja wiedza, tym
bliżej mam do bezwiedności.

Nie jestem w stanie powiedzieć,
za czego dotknięciem dostałam dłoni
i który z kolei dotyk: śliskiego
słoika, czy roztrzęsionego powietrza
w środku snu obróci ją wniwecz.

Gdybym tylko wiedziała, jaki dźwięk
zasiał we mnie słuch, może i
umiałabym rozpoznać ten, mający
obrodzić ostateczną ciszą.

A tu niezbywalne jest tylko to,
że - kiedy właśnie zastanawiam się
nad przyczyną przejawiania ciała,
pustoszeje sypko pamięć i oddech.

* Cotidie morimur - (łac.) umieramy co dzień



Copywright by Martyna Franczuk