Na swoje urodziny przyjdę ta doraźna.
Zapowiadana na za dziesięć, a która może właśnie wyszła parę słów temu.
Niedoszła, co została powątpiewaniem o sobie.
Zawsze kochająca i skłonna żyć bez byle miłości.
Z wierszem na ustach, ze względnym ładem w kieszeni.
Z uprzejmości słynąca i ta tak bez ogłady, że nie do poznania.
O której godzinami mogłam plotkować i z którą się nie znamy.
Przyjdę smutna i promieniejąca, w świeżym koniczynowym wianku, pierwszy raz pocałowana, z receptą do wykupienia.
Wzniosę toast, by żadnej z nas nie zabrakło.
Zwłaszcza tej ostatniej, której przypadnie zgasić światło.
|