Mogę się założyć,
że gdybym przyszła do ciebie
o noc młodsza,
chciałbyś mi tej nocy dodać.
Tak unieśmiertelniałbyś
mnie coraz krótszą,
od chwili drobniejszą
ze światem o nas dwoje
coraz bardziej pomniejszonym.
A na nasze tysiąclecia
strącano by ze światła
płowe pocałunki,
litanię pieszczot.
Na nasze tysiąclecia
galaktyki dawno opustoszałe
napływałyby zieleniami
i sny zaraz po przebudzeniu zapominane
w najszczersze ciało by się obracały.
Na nasze tysiąclecia
nie udałoby się nas uchwycić
w spisie ludności,
ani pod telefonem.
Bylibyśmy tylko,
jak te dwa spojrzenia
od wszystkiego mniej pełne,
w cieniu rzęs – domyślone.
|