Wdała mi się miłość. Nie wiem kiedy, nie zauważyłam gdzie i nie domyślam się od kogo.
Czy zaraziłam się nią w mowie, piśmie, drogą świetlną, promieniową, czy raczej wykwitła we mnie bezgłośną powabnią nowotworu. Czy jeśli symptomami są tylko zgubiona rękawiczka i pomieszanie pogód, wcześnie wykryta, jest uleczalna, pozostawia mi wciąż dobre rokowania.
Objawia się w stuleciu, gdy już myślano, że niemożliwa i dostatecznie zażegnana, a osłupienie przypadkowo obecnego tu, na tej sali, lekarza niesie się przez całą
galaktykę.
|