Niegłodna nerwów, zwojów, ust, oszczędna w nieprzydatnych trwogach, laboratoryjne, hipotetyczne bóstwo z okrężnicy swojego boga
nie doświadczasz świata ponad własną - mikrometryczną miarę. Macierzy, języków, róż hesperyjskich, pastylek i gwiazd – jak odległy Antares. Smak skóry nie jest ci znany. Jedno to dni przeszłe i przyszłe. Nie zapomnisz zapewne tego, co nie mogło być zapamiętane, ani nie rozpoznasz wszędzie kroków niespodziewanie znajomych i choćbyś nawet wierzyła w dźwięki, to nie tak boleśnie świadomie. Nic w tobie nie zamarło właśnie, nie przeziębisz się, biegnąc w deszczu. Śnić nie będziesz, bo nie zaśniesz, będziesz mogła żyć bez jego pieszczot, a ja uwikłana w cielesność i jaźń, będąca dla ciebie wszechrzeczą, żyję pewnie w trzewiach gwiazd, którym ludzkie pojęcia przeczą
i w tej upojnej świata percepcji chwalę z przekonaniem i uniżenie to odżegnanie od boskiej skali na dobre i niepocieszenie.
|