gdybym była snem nie obudziłbyś się ze mnie
choćby po to by całować światło od moich włosów bardziej złote
we mnie nie mogłoby cię zranić potłuczone drobno ciepło powab bodziszka ani wilgoć sierści
i nawet gdybyś umarł nie chciałbyś się budzić z takiej śmierci
wystarczyłaby ci zupełnie ta łagodna nad wszystkim bezwiedność
ale ja jestem ciałem które powtarza jedno
- każdy kształt istnienia
zwłaszcza tę łzę dziwnie obojętną strąconą pilnym przebudzeniem
|