I
Mrok – zaklinacz snów – polany zachodzi.
Dziś dozgonną miłość komuś przepowie,
srebrzystą przędzę składając do łodzi
z białych powiek.
II
Apeiron wygląda jak wszechświat znany
przez sfery niebieskiej krągłą lukarnę.
Prześlizgnie się on we wzrok twój kochany
przez łzy ofiarne.
III
Twe skryte ścieżki mirabile visu
iskrzą owadzie galaktyki mnogie.
Gdzie nie spojrzeć łyska pierścień jaspisu,
żywiczny ogień.
IV
Seraficzny strumień, jego nurt tak znasz:
urywa się – wakuum sięga prawie.
Semper idem, niczyj bardziej niźli nasz
spłynie w Nawie.
V
Mgły podleśne poranek wczesny złoci.
Tremolo pnie rozbudza śpiew ich ptaka.
Kontur księżyca spływa z paproci –
nocy tilaka.
VI
Świt kładzie kolory sfumato, spłonie
mój najmilszy majak, vana imago.
Krawędź gubi w łuny ćmim żargonie…
Już znikł! Nie ma go!…
|