Łukaszowi
już wieczór
ktoś niebo farbuje sokiem z borówek czernic i przekłuwa przez jego satynę igły z muliną ciał astralnych
tworzą się coraz to nowsze kinematograficzne błony nocy
kręci się na nich drogocenny lunus i zaczarowuje nas magnetyzmem deseni lustrzących się zachwytem w moich grynszpanowych oczach
muszę aż od kołtunów światłości księżycowej osłaniać twoje serce by nie zostało na srebrzystym deptaku północnych wiatrów
wreszcie możemy upamiętnić na płótnie wspomnienia Góry Koliste Maxwella których z Ziemi nie widać
ciekawe czy i tam są szczyty takie jak Makalu
patrz jakiś nocek spadł z Antaresa
czas na twoje życzenie
|